16 lutego 2015

#234

Kończyłam piec chleb gdy do domu wrócił Tomek, Arek otworzył mu drzwi, coś tam szeptali w korytarzu, później Tomek wziął prysznic i przyszedł do mnie przebrany w dres.
-Cześć- cmoknął mnie w czoło i uśmiechnął się. –Co ci pomóc?
-A co chcesz zrobić? Orkiszowy już się piecze. –Spojrzałam na niego z nadzieją.
-Coś czego nie robiliśmy- odwrócił mojego laptopa i pogrzebał w Internecie. –Świnki! Albo jeżyki! –Uśmiechnął się i pokazał i oba przepisy.
-Nie wiem jak mi wyjdą, wiesz jak to bywa z przepisami, komuś wychodzą a moje później wyglądają jak jedna wielka porażka.
-Bez ociągania się Słonko, lepimy świnki! –Oznajmił otwierając mąkę. Wrzuciliśmy do piekarnika świnki a później zabraliśmy się do jeżyków. –Jak ci minęła reszta dnia?- Spytał ocierając mąkę z mojego policzka.
-Świetnie- zbyłam go.-A tobie? –Wolałam słuchać i trzymać moją frustrację w środku.
-Ok., z Tobą byłby fajniej- pocałował mnie w policzek i się uśmiechnął. Przyglądał mi się moment i zdecydował się zetrzeć kciukiem mąkę z mojego czoła. –Gdzie mamy wagę?
-Po co Ci waga?- Zdziwiłam się.
-Bo potrzebujemy siedmiu gram drożdży.
-Nie mamy wagi.
-Jak to nie mamy, mieliśmy wagę. –Zdziwił się. Serio, wyrzucił ją jak ostatni raz nie chciała działać i obiecał, że kupi nową. Sam ją wkurzony złamał na kolanie.
-Pamiętasz jak ostatnio robiliśmy keks? –Przyglądałam mu się uważnie.
-Nie- naprawdę wyglądał jakby nie pamiętał.
-No to nie ważne. –Przewróciłam oczami. Irytowało mnie, że oboje tu mieszkaliśmy a tylko ja wiedziałam gdzie jest łyżka do spaghetti, prześcieradło i płyn do płukania. Zagryzłam zęby bo znów bez powodu zachciało mi się ryczeć. Przydałby mi się ten boks, dostała bym parę razy w gębę to zaraz bym się ogarnęła. Ja się wkurzyłam a on poszedł do salonu. „Tak się skończyło lepienie bułek”. –Pomyślałam. Wrócił po dwudziestu minutach z dmuchanymi różowymi piłkami. Kupiłam je parę dni temu po tym jak rozmawiałyśmy z dziewczynami z Pingera o ćwiczeniach na takich piłkach. Chciałam spróbować a akurat znalazłam w popularnym markecie.
-Nadmuchałeś je?
-Tak, a co?
-Na instrukcji jest napisane, żeby nie dmuchać samemu bo mogą wystąpić zawroty głowy- burknęłam wyjmując ciasto i dzieląc je na osiem części.
-Nożyczki?- Usiadł przy wyspie z drugiej strony, tamta część była podniesiona do wysokości barku, w sumie było to całkiem wygodne.
-Poproszę- wzięłam parę nożyczek które wcześniej umyłam i opłukałam we wrzątku, żeby były na pewno czyste. Zaczęłam robić kolce na moich jeżykach. Niestety zadzwonił domofon. Tomek poszedł otworzyć a ja modliłam się, żeby to był listonosz, albo ktoś kto zaraz sobie pójdzie. Niestety to byli Niewidzialni, bez Piotrka.  Nie pierwszy raz dziś miałam ochotę popełnić samobójstwo. Całowali mnie a dziewczyny ściskały mimo tego, że każde z nich po kolei miałam ochotę pogryźć i wyjść z domu sama bez towarzystwa. Czy prosiłam o tak wiele chcąc spokoju? Zaraz w odtwarzaczu wylądowała płyta z piosenkami z bajek, czyli była to krucjata pocieszająca. Nie zagadywali mnie chociaż. Paweł po wejściu powiedział tylko:
-Chcieliśmy zrobić kanapkowy wieczór, ale zbrakło nam pieczywa. –Uśmiechnął się szeroko pokazując pomidorki które ze sobą przyniósł.
-Proszę bardzo- wskazałam wypieczone trzy chleby i bułki świnki.
-Ciepłe!- Ucieszyli się a ja wyłączyłam płytę bo działała mi na nerwy.
-Co znamy na pamięć?- Spytała Kleo. –Poza tym, że ja wszystko?
-Let it go, let it go!- Zaintonował Paweł.
-No, to znam- ucieszył się Łukasz. Zaczęli śpiewać Krainę Lodu! Myślałam, że zejdę. Nie mogłam się nie roześmiać, a oni dalej śpiewali, myląc się naprawdę rzadko. Kuba porwał mnie w ramiona i zaczął się bujać do piosenki. Tulił mnie i tańczył jakbyśmy byli co najmniej bohaterami bajki. Przytłoczyli mnie do reszty, schowałam się w ramionach Kuby i zaczęłam płakać. Trzymałam dłonie na jego ramionach i przyciskałam buzię do jego pachnącej koszulki. Nie miałam siły dłużej walczyć i nie mogłam ich opierniczyć jak Arka. Łkałam jak dziecko teraz już w ciszy, a Kuba przyciskał mnie do siebie i rozczesywał moje włosy palcami.
-Przepraszam- załkałam ze ściśniętym gardłem.
-Za co?- Spytał spokojnie a reszta była zupełnie cicho.
-Jestem mięczakiem, nic mi nie jest traktują mnie jak jajko, a ja się mażę jak ostatnia ciota.- Odsunęłam się od niego i szybko otarłam buzię z łez.
-O to mu chodzi Nela, on chce żebyś ty cały czas o tym myślała, nie daj się. Nie pozwól, żeby jakiś psychol zawładnął twoim życiem. –Kuba był tym którego posłucham. Chłopaki wiedzieli, że mam do niego słabość, uwielbiałam być przez niego przytulana, on był najczulszy z nich. Wiadomo nikt Tomka nie przebije, ale jak nie słuchałam męża i zorientowałam się, ze Kasjan jest u mnie na jego prośbę to następny do szarży na moje humory był Kuba.
-On już decyduje o moim życiu, nie widzisz? Dla mojego bezpieczeństwa jestem zamknięta w domu. Nie mogę iść na boks, nie mogę iść pobiegać. Nic nie mogę. –Rozzłościłam się. –On mnie kontroluje. Wiem, pojęłam już dziś rozmiar jego psychozy, jest mocno nienormalny, ale nie boję się. Rozumiesz, jeśli mnie dotknie zadzwonię na policję. Chłopaki mogą być w obwodzie ale ja nie chcę tak żyć. Bo to znaczy, że on mnie kontroluje. Nie widzi się ze mną co go wkurza, ale ja też nie mogę dostać tego czego chcę.
-A czego chcesz?
-Mojego życia, normalnego. Chcę strzelić mu tak w pysk, ze polecą z niego zęby, chcę pójść normalnie na boks. Chcę żeby to się wreszcie skończyło. –Patrzyłam na niego zła.-Przepraszam. –Wyszłam i znalazłam swój telefon. Zadzwoniłam do Michała.
-Tak?- Odebrał, wyraźnie słychać było, że jest gdzieś na dworze.
-Mam sprawę.
-Mów.
-Nie chcę ochrony. –Oznajmiłam prosto z mostu.
-Słucham?- Zdziwił się. –Chłopaki nie puszczą cię nigdzie samej. Zapomnij. –Szybko się ogarnął.
-Posłuchaj, możecie być przecież przy nim. Ja nie będę wtedy niczego potrzebować. Jak pilnujecie jego, to mnie nie musicie. Jak go zgubicie, albo stanie się cokolwiek, zgłoszę się nawet na najbliższy posterunek policji. Zrobię co chcesz.
-Nie, twój ojciec na to nie pójdzie. To ryzyko, małe ale jednak.
-Mój ojciec nie musi wiedzieć. Nie możemy zrobić koszmaru z jego życia, zamiast mojego?
-Wiesz o co prosisz? Twój ojciec mnie zabije.
-Nie, jeśli się uda.
-Nie chcę mieć na sumieniu twojego pobicia, albo czegokolwiek innego. To psychol.
-Michał, proszę cię, wiesz że umiem się obronić. Chcesz pomyśleć, spoko, ale sam się zastanów, jeśli będziecie cały czas z nim to mi nic nie będzie. Może jak będziecie dobrzy, to nie będzie wiedział.
-Wie, już mu kazałem dziś trzy razy zawrócić.
-No to tym lepiej, niech on się z wami męczy. Będziesz miał dwóch pomocników. Chcesz się z tym przespać?
-Nie, nie ma mowy. Trzymaj się musze kończyć.

Następny w kolejce był Arek, zadzwoniłam do niego i oznajmiłam.
-Chciałabym iść pobiegać, nie mogę siedzieć w domu. To mnie dusi, przyjedziesz?
-A jak nie?
-To pewnie zrobię coś któremuś z Niewidzialnych i albo pójdę sama.
-Spoko, daj mi dwadzieścia minut. –Rozłączyliśmy się a mi została następna rozmowa do przeprowadzenia.
-Słuchajcie- wróciłam do kuchni, -mam trudny dzień, przepraszam was. Potrzebuję jeszcze z półtorej godziny, żeby nad sobą zapanować. Arek zabiera mnie na bieganie, bardzo doceniam to, że pojawiliście się dla mnie, ale nie mogę w tym momencie siedzieć przy stole, jak się porządnie nie rozładuje to będę cały czas zła i rozhisteryzowana. Pozwólcie mi się odmeldować, żebym mogła zapanować nad sobą a chętnie wrócę i zjem z jedną świnkę. –Spojrzałam na nich z nadzieją, ze zrozumieli. Bardzo nie chciałam, żeby poczuli się nieproszeni, ale nie był to też stan nad którym potrafili zapanować a ja desperacko pragnęłam wrócić do równowagi.
-Na co jeszcze czekasz- spytał po chwili Kasjan.
-Dzięki- uśmiechnęłam się delikatnie. –Postaram się szybko wrócić. –Poszłam przebrać się szybko i włożyłam ciężarki na kostki, dodatkowe na nadgarstki pomogą mi się szybciej wyładować. Arek był szybciej niż obiecał, więc gdy wiązałam adidasy on już wchodził po schodach. Tomek zaniepokojony patrzył jak wychodzę, cofnęłam się więc jeszcze i pocałowałam go czule. –Nie martw się, to naprawdę mi pomoże.
-Wiem- pokiwał głową, racjonalnie rozumiał, ale chyba nie do końca przyjmował moje argumenty.

Wreszcie, oczyszczający wysiłek! Zdecydowaliśmy obiec całe planty, dookoła rynku było prawie pięć kilometrów, liczyłam, że to zapełni moją głowę. Oddychałam już ciężko po trzech czwartych trasy, zaczynałam żałować wszystkich ciężarków a pot spływał strumieniem po moich plecach, zatrzymałam się i wydarłam się na całe gardło, proste zwyczajne oczyszczające „AAAAAAAAAAAAAAAAAA!” Ludzie obracali się za mną jakbym była chora, ale ja byłam w trakcie swoich rytuałów oczyszczenia. Zgięłam się w pół i dyszałam. Widziałam, że w Arku dojrzewa już pytanie w stylu „Wszystko dobrze?” więc zanim się odezwał znów puściłam się biegiem. W głowowe miałam obrazy ze spotkań z tym wariatem, minę Tomka po powrocie z konwersacji z nim w trakcie balu i przebłyski ucieczek dzisiejszego dnia. Powoli dojrzewałam do decyzji. Potrzebowałam tego i musiałam stoczyć bitwę z moim ojcem. Wiedziałam, że troska o mnie będzie brała nad nim górę, ale musiał spojrzeć prawdzie w oczy i dać mi działać po mojemu, albo musiałam się umówić z psychologiem jeśli to potrwa jeszcze trochę. Zaczęłam zwalniać przy baszcie. Zatrzymaliśmy się około sto metrów za nią.
-Samoobrona?
-Jasne- zaczęliśmy się szamotać, ja usiłowałam się obronić a on mnie atakował. W końcu złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie a ja pękłam. Znów zaczęłam ryczeć, stał i spokojnie mnie tulił a ja ryczałam mu w ramię. Wreszcie opuszczając wszystkie wewnętrzne gardy. Wyrzucając z siebie wszystko do gońca.
-Dzięki- przetarłam buzię odsuwając się. Ręce z ciężarkami ciążyły już moim ramionom. –Przepraszam za dzisiaj.
-Nie przejmuj się, to nawet nie pół huraganu który opisał twój ojciec, spodziewałem się dużo więcej agresji. Ja wiem na co się piszę, tylko ty chcesz się mnie pozbyć. –Uśmiechnął się i przyciągnął mnie do swojego boku. –Idziemy do samochodu, musisz pogadać z mężem.

Ponieważ przez całe popołudnie siąpił deszcz, wróciłam przemoczona, potem i deszczem. Zostawiłam buty i kurtkę w przedpokoju i w dresie ruszyłam do sypialni. Tomek siedział w wannie i rozmyślał, role się odwróciły. Pierwszego dnia gdy usłyszałam o tym wariacie to ja siedziałam w wannie w nadziei że mój mąż przyjdzie.
-Daj mi tylko chwilę- poprosiłam i zrzucając z siebie ciuchy weszłam pod prysznic, żeby spłukać z siebie cały smród i wysiłek. Dopiero po prysznicu odpięłam z siebie nadgarstki czując ogromną ulgę. Wślizgnęłam się do wanny i oparłam o Tomka. Pocałowałam delikatnie jego zarośniętą szczękę.
-Przepraszam za wykolejenie- popatrzyłam mu w oczy. Jedną ręką przyciskał mnie do siebie a drugą zaciśniętą opierał o swoje usta rozmyślając.
-Przekonam twojego ojca, przygotuje jutro pozew o stalking a ty masz zacząć dzwonić na Policję za każdym razem jak go tylko zauważysz. Żadnych bohaterskich wyczynów- tłumaczył spokojnie. –Wierzę w ciebie.
-Dziękuję- zatopiłam się w jego ustach. –Wiem jak wiele cię to kosztuje.
-Poradzimy sobie- uśmiechnął się.
-Ja zadzwonię do taty, może moje rzęsy pomogą- znów go pocałowałam. –Mogłabym leżeć z Tobą godzinami i nie wychodzić. To by mi odpowiadało.
-To zróbmy sobie jutro wolne.

-Ok.

18 komentarzy:

  1. Sweet Angel: Mam nadzieję, że Twój Ojciec zgodził się żebyś mogła poruszać się bez obrony. Każdy inny na Twoim miejscu już dawno by zwariował, wcale się nie dziwię, że nie mogłaś tego wytrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fizjoterapeutka: wysiłek jest oczyszczający gdy potrzeba wyrzucić z siebie złość. Twój tata pozwolił Ci na zmianę strategii?
    Bułeczki-świnki? Ja ostatnio robiłam ciasto ze szpinakiem <3
    Trzymaj się, jeszcze troche! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż ma takie genialne pomysły :D Świnki były spoko. Nawet podobne wyszły. http://www.mojewypieki.com/post/buleczki-swinki tak wygląda przepis :)

      Usuń
    2. ale świetne świnki! :D

      Usuń
    3. fakt, ktoś miał genialny pomysł :D

      Usuń
  3. I co z tą Twoją ochroną? Tato zgodził się na taki układ? Nie dziwię się, że masz dość, to się ciągnie i ciągnie i tak, długo byłaś cierpliwa. A wysiłek fizyczny jest najlepszy na rozładowanie emocji:)

    OdpowiedzUsuń
  4. BLONDE ANGEL: mam nadzieję ze wysiłek pomógł a pozew jest już złożony, bo chciałabym bardzo żeby ten psychol dostał po dupie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak takie sprawy się ciągną? MASAKRA!

      Usuń
    2. Trwa to już ze 2 miesiące? Kurcze, taka sytuacja może wyprowadzić z równowagi nawet największego twardziela... Polecam wspinaczkę, też pozwala się porządnie zmęczyć, a potem już ani ręką ani nogą nie machniesz :D

      Usuń
    3. trwa do teraz a zaczęło się po nowym roku zaraz więc jeszcze nie całe dwa miesiące, ale ja czuje jakby to był rok. Muszę poszukać w takim razie jakiejś sztucznej ścianki koło mnie,

      Usuń
    4. Oh koniecznie, ścianka wymaga od ciebie myślenia gdzie złapiesz za kolejny uchwyt, albo mocowanie. Zdecydowanie pomaga chociaż na godzinę albo dwie, skupić się na zupełnie czym innym, a potem już tylko myślisz o wannie. Nie daj się <3

      Usuń
    5. Brzmi świetnie

      Nela

      Usuń
  5. nie dziwię się, że masz dość tego wszystkiego...jak zaczęłaś pisać o tym psycholu to miałam przeczucie, że to nie będzie prosta sprawa, ale nie sądziłam, że może się to aż tak baaaaardzo przeciągać!
    Trzymaj(cie) się ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polskie sądy wszystko przeciągają tak bardzo, są przepełnione zresztą masą gównianych spraw które mogłyby rozwiązane bez ich pomocy...

      Usuń