Kończyłam piec chleb gdy do domu wrócił Tomek, Arek
otworzył mu drzwi, coś tam szeptali w korytarzu, później Tomek wziął prysznic i
przyszedł do mnie przebrany w dres.
-Cześć- cmoknął mnie w czoło i uśmiechnął się. –Co ci
pomóc?
-A co chcesz zrobić? Orkiszowy już się piecze.
–Spojrzałam na niego z nadzieją.
-Coś czego nie robiliśmy- odwrócił mojego laptopa i
pogrzebał w Internecie. –Świnki! Albo jeżyki! –Uśmiechnął się i pokazał i oba
przepisy.
-Nie wiem jak mi wyjdą, wiesz jak to bywa z przepisami,
komuś wychodzą a moje później wyglądają jak jedna wielka porażka.
-Bez ociągania się Słonko, lepimy świnki! –Oznajmił
otwierając mąkę. Wrzuciliśmy do piekarnika świnki a później zabraliśmy się do
jeżyków. –Jak ci minęła reszta dnia?- Spytał ocierając mąkę z mojego policzka.
-Świetnie- zbyłam go.-A tobie? –Wolałam słuchać i trzymać
moją frustrację w środku.
-Ok., z Tobą byłby fajniej- pocałował mnie w policzek i
się uśmiechnął. Przyglądał mi się moment i zdecydował się zetrzeć kciukiem mąkę
z mojego czoła. –Gdzie mamy wagę?
-Po co Ci waga?- Zdziwiłam się.
-Bo potrzebujemy siedmiu gram drożdży.
-Nie mamy wagi.
-Jak to nie mamy, mieliśmy wagę. –Zdziwił się. Serio,
wyrzucił ją jak ostatni raz nie chciała działać i obiecał, że kupi nową. Sam ją
wkurzony złamał na kolanie.
-Pamiętasz jak ostatnio robiliśmy keks? –Przyglądałam mu
się uważnie.
-Nie- naprawdę wyglądał jakby nie pamiętał.
-No to nie ważne. –Przewróciłam oczami. Irytowało mnie,
że oboje tu mieszkaliśmy a tylko ja wiedziałam gdzie jest łyżka do spaghetti,
prześcieradło i płyn do płukania. Zagryzłam zęby bo znów bez powodu zachciało
mi się ryczeć. Przydałby mi się ten boks, dostała bym parę razy w gębę to zaraz
bym się ogarnęła. Ja się wkurzyłam a on poszedł do salonu. „Tak się skończyło
lepienie bułek”. –Pomyślałam. Wrócił po dwudziestu minutach z dmuchanymi
różowymi piłkami. Kupiłam je parę dni temu po tym jak rozmawiałyśmy z
dziewczynami z Pingera o ćwiczeniach na takich piłkach. Chciałam spróbować a akurat
znalazłam w popularnym markecie.
-Nadmuchałeś je?
-Tak, a co?
-Na instrukcji jest napisane, żeby nie dmuchać samemu bo
mogą wystąpić zawroty głowy- burknęłam wyjmując ciasto i dzieląc je na osiem
części.
-Nożyczki?- Usiadł przy wyspie z drugiej strony, tamta
część była podniesiona do wysokości barku, w sumie było to całkiem wygodne.
-Poproszę- wzięłam parę nożyczek które wcześniej umyłam i
opłukałam we wrzątku, żeby były na pewno czyste. Zaczęłam robić kolce na moich
jeżykach. Niestety zadzwonił domofon. Tomek poszedł otworzyć a ja modliłam się,
żeby to był listonosz, albo ktoś kto zaraz sobie pójdzie. Niestety to byli
Niewidzialni, bez Piotrka. Nie pierwszy
raz dziś miałam ochotę popełnić samobójstwo. Całowali mnie a dziewczyny
ściskały mimo tego, że każde z nich po kolei miałam ochotę pogryźć i wyjść z
domu sama bez towarzystwa. Czy prosiłam o tak wiele chcąc spokoju? Zaraz w
odtwarzaczu wylądowała płyta z piosenkami z bajek, czyli była to krucjata
pocieszająca. Nie zagadywali mnie chociaż. Paweł po wejściu powiedział tylko:
-Chcieliśmy zrobić kanapkowy wieczór, ale zbrakło nam
pieczywa. –Uśmiechnął się szeroko pokazując pomidorki które ze sobą przyniósł.
-Proszę bardzo- wskazałam wypieczone trzy chleby i bułki
świnki.
-Ciepłe!- Ucieszyli się a ja wyłączyłam płytę bo działała
mi na nerwy.
-Co znamy na pamięć?- Spytała Kleo. –Poza tym, że ja
wszystko?
-Let it
go, let it go!- Zaintonował Paweł.
-No, to znam- ucieszył się Łukasz. Zaczęli śpiewać Krainę
Lodu! Myślałam, że zejdę. Nie mogłam się nie roześmiać, a oni dalej śpiewali,
myląc się naprawdę rzadko. Kuba porwał mnie w ramiona i zaczął się bujać do
piosenki. Tulił mnie i tańczył jakbyśmy byli co najmniej bohaterami bajki.
Przytłoczyli mnie do reszty, schowałam się w ramionach Kuby i zaczęłam płakać.
Trzymałam dłonie na jego ramionach i przyciskałam buzię do jego pachnącej
koszulki. Nie miałam siły dłużej walczyć i nie mogłam ich opierniczyć jak Arka.
Łkałam jak dziecko teraz już w ciszy, a Kuba przyciskał mnie do siebie i
rozczesywał moje włosy palcami.
-Przepraszam- załkałam ze ściśniętym gardłem.
-Za co?- Spytał spokojnie a reszta była zupełnie cicho.
-Jestem mięczakiem, nic mi nie jest traktują mnie jak
jajko, a ja się mażę jak ostatnia ciota.- Odsunęłam się od niego i szybko
otarłam buzię z łez.
-O to mu chodzi Nela, on chce żebyś ty cały czas o tym
myślała, nie daj się. Nie pozwól, żeby jakiś psychol zawładnął twoim życiem.
–Kuba był tym którego posłucham. Chłopaki wiedzieli, że mam do niego słabość,
uwielbiałam być przez niego przytulana, on był najczulszy z nich. Wiadomo nikt
Tomka nie przebije, ale jak nie słuchałam męża i zorientowałam się, ze Kasjan
jest u mnie na jego prośbę to następny do szarży na moje humory był Kuba.
-On już decyduje o moim życiu, nie widzisz? Dla mojego
bezpieczeństwa jestem zamknięta w domu. Nie mogę iść na boks, nie mogę iść
pobiegać. Nic nie mogę. –Rozzłościłam się. –On mnie kontroluje. Wiem, pojęłam
już dziś rozmiar jego psychozy, jest mocno nienormalny, ale nie boję się.
Rozumiesz, jeśli mnie dotknie zadzwonię na policję. Chłopaki mogą być w
obwodzie ale ja nie chcę tak żyć. Bo to znaczy, że on mnie kontroluje. Nie
widzi się ze mną co go wkurza, ale ja też nie mogę dostać tego czego chcę.
-A czego chcesz?
-Mojego życia, normalnego. Chcę strzelić mu tak w pysk,
ze polecą z niego zęby, chcę pójść normalnie na boks. Chcę żeby to się wreszcie
skończyło. –Patrzyłam na niego zła.-Przepraszam. –Wyszłam i znalazłam swój
telefon. Zadzwoniłam do Michała.
-Tak?- Odebrał, wyraźnie słychać było, że jest gdzieś na
dworze.
-Mam sprawę.
-Mów.
-Nie chcę ochrony. –Oznajmiłam prosto z mostu.
-Słucham?- Zdziwił się. –Chłopaki nie puszczą cię nigdzie
samej. Zapomnij. –Szybko się ogarnął.
-Posłuchaj, możecie być przecież przy nim. Ja nie będę
wtedy niczego potrzebować. Jak pilnujecie jego, to mnie nie musicie. Jak go
zgubicie, albo stanie się cokolwiek, zgłoszę się nawet na najbliższy posterunek
policji. Zrobię co chcesz.
-Nie, twój ojciec na to nie pójdzie. To ryzyko, małe ale
jednak.
-Mój ojciec nie musi wiedzieć. Nie możemy zrobić koszmaru
z jego życia, zamiast mojego?
-Wiesz o co prosisz? Twój ojciec mnie zabije.
-Nie, jeśli się uda.
-Nie chcę mieć na sumieniu twojego pobicia, albo
czegokolwiek innego. To psychol.
-Michał, proszę cię, wiesz że umiem się obronić. Chcesz
pomyśleć, spoko, ale sam się zastanów, jeśli będziecie cały czas z nim to mi
nic nie będzie. Może jak będziecie dobrzy, to nie będzie wiedział.
-Wie, już mu kazałem dziś trzy razy zawrócić.
-No to tym lepiej, niech on się z wami męczy. Będziesz
miał dwóch pomocników. Chcesz się z tym przespać?
-Nie, nie ma mowy. Trzymaj się musze kończyć.
Następny w kolejce był Arek, zadzwoniłam do niego i
oznajmiłam.
-Chciałabym iść pobiegać, nie mogę siedzieć w domu. To
mnie dusi, przyjedziesz?
-A jak nie?
-To pewnie zrobię coś któremuś z Niewidzialnych i albo
pójdę sama.
-Spoko, daj mi dwadzieścia minut. –Rozłączyliśmy się a mi
została następna rozmowa do przeprowadzenia.
-Słuchajcie- wróciłam do kuchni, -mam trudny dzień,
przepraszam was. Potrzebuję jeszcze z półtorej godziny, żeby nad sobą
zapanować. Arek zabiera mnie na bieganie, bardzo doceniam to, że pojawiliście
się dla mnie, ale nie mogę w tym momencie siedzieć przy stole, jak się
porządnie nie rozładuje to będę cały czas zła i rozhisteryzowana. Pozwólcie mi
się odmeldować, żebym mogła zapanować nad sobą a chętnie wrócę i zjem z jedną
świnkę. –Spojrzałam na nich z nadzieją, ze zrozumieli. Bardzo nie chciałam,
żeby poczuli się nieproszeni, ale nie był to też stan nad którym potrafili
zapanować a ja desperacko pragnęłam wrócić do równowagi.
-Na co jeszcze czekasz- spytał po chwili Kasjan.
-Dzięki- uśmiechnęłam się delikatnie. –Postaram się
szybko wrócić. –Poszłam przebrać się szybko i włożyłam ciężarki na kostki,
dodatkowe na nadgarstki pomogą mi się szybciej wyładować. Arek był szybciej niż
obiecał, więc gdy wiązałam adidasy on już wchodził po schodach. Tomek
zaniepokojony patrzył jak wychodzę, cofnęłam się więc jeszcze i pocałowałam go
czule. –Nie martw się, to naprawdę mi pomoże.
-Wiem- pokiwał głową, racjonalnie rozumiał, ale chyba nie
do końca przyjmował moje argumenty.
Wreszcie, oczyszczający wysiłek! Zdecydowaliśmy obiec
całe planty, dookoła rynku było prawie pięć kilometrów, liczyłam, że to zapełni
moją głowę. Oddychałam już ciężko po trzech czwartych trasy, zaczynałam żałować
wszystkich ciężarków a pot spływał strumieniem po moich plecach, zatrzymałam
się i wydarłam się na całe gardło, proste zwyczajne oczyszczające
„AAAAAAAAAAAAAAAAAA!” Ludzie obracali się za mną jakbym była chora, ale ja
byłam w trakcie swoich rytuałów oczyszczenia. Zgięłam się w pół i dyszałam.
Widziałam, że w Arku dojrzewa już pytanie w stylu „Wszystko dobrze?” więc zanim
się odezwał znów puściłam się biegiem. W głowowe miałam obrazy ze spotkań z tym
wariatem, minę Tomka po powrocie z konwersacji z nim w trakcie balu i
przebłyski ucieczek dzisiejszego dnia. Powoli dojrzewałam do decyzji.
Potrzebowałam tego i musiałam stoczyć bitwę z moim ojcem. Wiedziałam, że troska
o mnie będzie brała nad nim górę, ale musiał spojrzeć prawdzie w oczy i dać mi
działać po mojemu, albo musiałam się umówić z psychologiem jeśli to potrwa
jeszcze trochę. Zaczęłam zwalniać przy baszcie. Zatrzymaliśmy się około sto
metrów za nią.
-Samoobrona?
-Jasne- zaczęliśmy się szamotać, ja usiłowałam się
obronić a on mnie atakował. W końcu złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do
siebie a ja pękłam. Znów zaczęłam ryczeć, stał i spokojnie mnie tulił a ja
ryczałam mu w ramię. Wreszcie opuszczając wszystkie wewnętrzne gardy.
Wyrzucając z siebie wszystko do gońca.
-Dzięki- przetarłam buzię odsuwając się. Ręce z
ciężarkami ciążyły już moim ramionom. –Przepraszam za dzisiaj.
-Nie przejmuj się, to nawet nie pół huraganu który opisał
twój ojciec, spodziewałem się dużo więcej agresji. Ja wiem na co się piszę,
tylko ty chcesz się mnie pozbyć. –Uśmiechnął się i przyciągnął mnie do swojego
boku. –Idziemy do samochodu, musisz pogadać z mężem.
Ponieważ przez całe popołudnie siąpił deszcz, wróciłam
przemoczona, potem i deszczem. Zostawiłam buty i kurtkę w przedpokoju i w
dresie ruszyłam do sypialni. Tomek siedział w wannie i rozmyślał, role się
odwróciły. Pierwszego dnia gdy usłyszałam o tym wariacie to ja siedziałam w
wannie w nadziei że mój mąż przyjdzie.
-Daj mi tylko chwilę- poprosiłam i zrzucając z siebie
ciuchy weszłam pod prysznic, żeby spłukać z siebie cały smród i wysiłek.
Dopiero po prysznicu odpięłam z siebie nadgarstki czując ogromną ulgę.
Wślizgnęłam się do wanny i oparłam o Tomka. Pocałowałam delikatnie jego
zarośniętą szczękę.
-Przepraszam za wykolejenie- popatrzyłam mu w oczy. Jedną
ręką przyciskał mnie do siebie a drugą zaciśniętą opierał o swoje usta
rozmyślając.
-Przekonam twojego ojca, przygotuje jutro pozew o
stalking a ty masz zacząć dzwonić na Policję za każdym razem jak go tylko
zauważysz. Żadnych bohaterskich wyczynów- tłumaczył spokojnie. –Wierzę w
ciebie.
-Dziękuję- zatopiłam się w jego ustach. –Wiem jak wiele
cię to kosztuje.
-Poradzimy sobie- uśmiechnął się.
-Ja zadzwonię do taty, może moje rzęsy pomogą- znów go
pocałowałam. –Mogłabym leżeć z Tobą godzinami i nie wychodzić. To by mi
odpowiadało.
-To zróbmy sobie jutro wolne.
-Ok.
Sweet Angel: Mam nadzieję, że Twój Ojciec zgodził się żebyś mogła poruszać się bez obrony. Każdy inny na Twoim miejscu już dawno by zwariował, wcale się nie dziwię, że nie mogłaś tego wytrzymać.
OdpowiedzUsuńWiesz jaki on jest uparty
UsuńFizjoterapeutka: wysiłek jest oczyszczający gdy potrzeba wyrzucić z siebie złość. Twój tata pozwolił Ci na zmianę strategii?
OdpowiedzUsuńBułeczki-świnki? Ja ostatnio robiłam ciasto ze szpinakiem <3
Trzymaj się, jeszcze troche! :)
Mój mąż ma takie genialne pomysły :D Świnki były spoko. Nawet podobne wyszły. http://www.mojewypieki.com/post/buleczki-swinki tak wygląda przepis :)
Usuńale świetne świnki! :D
Usuńfakt, ktoś miał genialny pomysł :D
UsuńI co z tą Twoją ochroną? Tato zgodził się na taki układ? Nie dziwię się, że masz dość, to się ciągnie i ciągnie i tak, długo byłaś cierpliwa. A wysiłek fizyczny jest najlepszy na rozładowanie emocji:)
OdpowiedzUsuńOchrona dalej jest. Trochę się cieszę bo ich ludzie ale boli mnie też to.
UsuńA złożyliście ten pozew?
UsuńTak
UsuńBLONDE ANGEL: mam nadzieję ze wysiłek pomógł a pozew jest już złożony, bo chciałabym bardzo żeby ten psychol dostał po dupie.
OdpowiedzUsuńWiesz jak takie sprawy się ciągną? MASAKRA!
UsuńTrwa to już ze 2 miesiące? Kurcze, taka sytuacja może wyprowadzić z równowagi nawet największego twardziela... Polecam wspinaczkę, też pozwala się porządnie zmęczyć, a potem już ani ręką ani nogą nie machniesz :D
Usuńtrwa do teraz a zaczęło się po nowym roku zaraz więc jeszcze nie całe dwa miesiące, ale ja czuje jakby to był rok. Muszę poszukać w takim razie jakiejś sztucznej ścianki koło mnie,
UsuńOh koniecznie, ścianka wymaga od ciebie myślenia gdzie złapiesz za kolejny uchwyt, albo mocowanie. Zdecydowanie pomaga chociaż na godzinę albo dwie, skupić się na zupełnie czym innym, a potem już tylko myślisz o wannie. Nie daj się <3
UsuńBrzmi świetnie
UsuńNela
nie dziwię się, że masz dość tego wszystkiego...jak zaczęłaś pisać o tym psycholu to miałam przeczucie, że to nie będzie prosta sprawa, ale nie sądziłam, że może się to aż tak baaaaardzo przeciągać!
OdpowiedzUsuńTrzymaj(cie) się ;*
Polskie sądy wszystko przeciągają tak bardzo, są przepełnione zresztą masą gównianych spraw które mogłyby rozwiązane bez ich pomocy...
Usuń