25 stycznia 2015

Najgłupsza kontuzja ever!

Odbierałam dostawę alkoholi, sprawdzałam czy stan faktyczny zgadza się z fakturą. W przeszłości zdarzało się już, że po odjechaniu panów z hurtowni brakowało nam jednej ze skrzynek czy dwóch czy trzech butelek w kilku kartonach, dlatego byłam wyjątkowo upierdliwa. Otwierałam każde pudło i liczyłam wszystkie butelki. 
-Spiszę tylko protokół niezgodności- tłumaczyłam Panom- i już są Panowie wolni. –Uśmiechnęłam się. Wzięłam podkładkę i zaczęłam wypisywać brakujące butelki. 
-Ależ Pani jest uparta- jeden z kierowców był niezadowolony. 
-To nie ja jestem uparta tylko wy nie jesteście zbyt profesjonalni. Gdybym dostawała wszystko zgodnie z zamówieniem i fakturą, to nie musielibyśmy spędzać tu tyle czasu. –Wyjaśniłam. –Dziękuję, dowidzenia- pozwoliłam mu się podpisać i oddałam mu jego kopię podziękowałam uprzejmie, mimo, że wpieniało mnie to ich roszczeniowe zachowanie, to absurdem byłoby nie sprawdzenie tego co przywieźli i okazywanie im zaufania na które nie założyli. Chwyciłam nóż leżący na gzymsie i wcisnęłam go do kieszeni. Szybko tego pożałowałam, bo już po tym jak poczułam ogarnęłam się, że nie złożyłam ostrza. Przecięłam sobie spodnie i pośladek wzdłuż. –O kurwa- zacisnęłam palce na bicepsie Arka przytrzymując się w fazie pierwszego szoku. 
-Co jest?- Złapał mnie za ramiona i przyglądał mi się uważnie. Wyjęłam nóż z kieszeni i dotknęłam bolącego pośladka. Podniosłam zakrwawioną rękę i pokazałam mu. –Nie jesteś tu ranna- przejechał palcami po mojej dłoni rozmazując krew. 
-Oskalpowałam sobie tyłek nożem- warknęłam zła na siebie. Jak mogłam nie złożyć noża. 
-Co?!-Wziął mój nóż i bezceremonialnie odciął moją przesiąkająca kieszeń. –Jak ty to mogłaś do cholery zrobić?! Przecież ten nóż się zamyka. Bawiłaś się nim tysiąc razy! –Robił mi wyrzuty a mój tyłek pokrywał się ciepłym płynem. -Teraz zawiozę cię na oddział żeby ci założyli szwy. Masz teraz trzy pośladki. 
-Załatw mi czystą ścierkę z kuchni. –Poprsiłam. –Nie dojdę chyba do auta, mogę za bardzo krwawić. 
-Szybciej będzie pieszo- oznajmił wracając z moim płaszczykiem i czystym ręcznikiem. Przytrzymałam ścierkę przy tyłku a on pomógł mi włożyć płaszcz, miałam mieszane uczucia co do przechadzki na oddział ratunkowy ale szybko zrozumiałam, że ja iść nie będę. Przerzucił mnie przez ramię bo w tej pozycji najmniej miałam napięte mięśnie pośladków i zaniósł mnie na najbliższą izbę przyjęć. Po drodze zadzwonił do mojego ojca tłumacząc mu sytuację. Zabroniłam mu dzwonić do Wojtka, sama dałam znać Tomkowi. Wiedziałam, że jak mu nic nie powiem to będzie wielki Sajgon jak się dowie. 

-To oficjalnie najgłupsza kontuzja jaką miałam- mruczałam leżąc na izbie przyjęć, jakiś młody facet szył mój tyłek. 
-No racja to dość głupie- przyznał rozbawiony Arek, śmiał się ze mnie od momentu w którym wyszliśmy z restauracji. 
-Dzięki. 
-Proszę nie spinać mięśni- upomniał mnie sanitariusz a mój ochroniarz parsknął śmiechem. 
-Zamknij się. –Byłam zła, wszystkie wkurzające rzeczy powoli się nakładały. Pozwoliłam sobie już nie wrócić do restauracji. –Jest Kleo?- Wybuczałam stojąc w progu, drzwi otworzył mi Kasjan, który w sekundę z rozbawionej miny przeszedł do grymasu frustracji. 
-Kleo!- Wrzasnął wciągając mnie do środka i tuląc. Nie mówił nic, nie pytał, nie dyskutował, tylko przytulał. –Skocz zrób sobie coś do picia- wskazał Arkowi kuchnię. –Już dobrze- ścisnął mnie mocno. –Pachniesz szpitalem coś się stało. 
-Oskalpowałam sobie tyłek- mruknęłam pociągając nosem. 
-Co?- Spojrzał na mnie zdziwiony. 
-Dwanaście szwów, wsadzałam składany nóż do kieszeni, ale zapomniałam złożyć. Tata mi go kupił i ostrzy za każdym razem jak jest. –Wyjaśniłam. 
-Chodź- Kleo wyszła z łazienki a ja rzuciłam się na jej szyję i zaczęłam znów płakać. –Kocham Cię- szepnęła przeczesując moje włosy palcami. Położyłyśmy się do łóżka i rozmawiałyśmy. Dała mi się wychlipać za wszystko. Nie uspokajała, nie poganiała, nie niecierpliwiła się. Była cudowna. 
-Wydawało mi się, że bawi cię ta ochrona. Przemek wspominał że chyba nie jest tak do końca, ale nie chciało mi się wierzyć. – Tłumaczyła leżąc obok mnie i patrząc mi w oczy. 
-Ja go naprawdę lubię i to całkiem zabawne. Irytuje mnie ta walka o mamę z Wojtkiem, nie podoba mi się, że muszę się bić o jej czas. –Płynnie przeskoczyłam do nowego tematu. 
-Wiedzieliście, że to się w końcu stanie. Ona musi żyć swoim życiem. Tata nie żyje już tak długo, to dla niej dobrze. 
-Ja nie mam pretensji, tylko chodzi o to całe kontrolowanie przez Wojtka mojej pozycji, Arek jest zawsze ze mną a on to wykorzystuje. Z własnej woli nie pokazał mi się z mamą. Wkurza mnie to. Czuje, że muszę się z nim o nią bić. To rywalizacja na serio, nie żart jaki robiliśmy sobie z niego. On chce mnie trzymać na smyczy. 
-Powiedz to tacie, niech go zdejmie ze służby. Arek dobrze radzi sobie sam, po co Wojtek pod pretekstem. Niech siedzi w Krakowie jak chce, ale niech nie udaje, że się tobą interesuje. 
-Może masz rację- sięgnęłam po sok i chusteczkę. –Boże jak mnie ten tyłek boli. –Jęknęłam. 
-Z Tomkiem dobrze? –Wyglądała na zmartwioną. 
-Tak, z Tomkiem dobrze, tylko że robi mi ten cholerny klosz bezpieczeństwa. Nie znoszę tego, czułabym się o wiele lepiej gdyby Arek wpadał do restauracji co jakiś czas i gdybyśmy dali facetowi się do mnie zbliżyć i mogłabym go sama zlać za to napięcie. To dałoby mi ekstra siłę. Rozumiem, że się o mnie boi, też bym się bała. Ochrona to mądre posunięcie, ale nie dla mojego charakteru. Wiesz, ze ja uwielbiam działać, nic nie przyniosłoby mi takiej ulgi jak skopanie facetowi tyłka. –Znów się mazałam. 
-Chciałabym cię poprzeć, ale Tomek mówił chłopakom, że to bardzo brutalny facet. Nie chciałabym ryzykować, że zaatakuje cię znienacka i zrobi ci jednak krzywdę. 
-To też rozumiem, nie znoszę być dojrzała. Duszę się. Myślę, że ja nie jestem odpowiednim materiałem na żonę. Ja nie potrafię być długo spokojna Kleo, boję się, że znudzę się tym kiedyś i go zranię, nie chcę dzieci na razie, nie podołam. Jest we mnie psychol i boję się tego. –Tuliłam się do niej i szlochałam. Potrzebowałam w końcu powiedzieć komuś wszystko co siedziało mi w głowie. 
-Nie jesteś psycholem Nela- Kleo pociągnęła mnie za brodę.- Popatrz na mnie. Jesteś opiekuńcza i czuła, Tomek nie da ci nic spieprzyć. Pasujecie do siebie. 
-On zawsze był mentalnie starszy, jak go poznałam był w wieku Bartka a naprawdę był poważnym facetem. On jest stworzony do bycia dorosłym a ja widzisz, że histeryzuję. –Wydmuchałam nos. Przysunęła się bliżej i mnie przytuliła. Leżałyśmy milcząc, ona była moim ukojeniem. Potrzebowałam zapewnienia, że nie dam dupy a mówiący mi to Tomek niemiałby tej siły przebicia. On zawsze widział mnie jako idealną, a to nie była prawda. Chyba się zmęczyłam bo kimnęłam się. 
-Cześć co tam?- Młody szeptał. 
-Ok.- zapewniła go narzeczona. 
-Hej bekso- uśmiechnął się do mnie kucając przy łóżku. 
-No cześć- podciągnęłam się na łokciach. 
-Z doświadczenia wiem, że wolałabyś teraz dostać to- podał mi chusteczki nawilżane. Zmyłam więc makijaż będąc wdzięczną za to, że pomyślał, zakropił mi też oczy jak maiłem dziecku. –Dobrze się czujesz?- Upewnił się gdy Kleo usiadła obok mnie i rozczesywała miarowo włosy. –Odesłaliśmy twojego goryla, ma przyjechać jak zadzwonisz. 
-Już mi chyba lepiej. Muszę wstać i chociaż się wysikać. 
-Słyszałem o kontuzji, podniesiesz się? 
-Tak- zsunęłam nogi na ziemię i starając się utrzymać prostą sylwetkę zaczęłam się podnosić. Młody ułatwił mi sprawę łapiąc mnie pod pachy. –Dzięki- przytuliłam się do niego. Uwielbiałam moich przyjaciół. 
-Tylko się nie rozklejaj- uśmiechnął się do mnie gdy popatrzyłam na niego załzawionymi oczyma. 
-Postaram się- zwiesiłam głowę i ruszyłam do łazienki. Kasjan podniósł głowę gdy wyszłam do przedpokoju. 
-Nela? Bez makijażu trudno poznać- popukałam się w czoło i poszłam się wysikać. Umyłam łapki i weszłam do kuchni zamienić dwa słowa z brunetem. –Zamknij się i chodź- zrobił mi miejsce żebym mogła wcisnąć mu się na kolana gdy tylko otworzyłam usta. Tulił mnie i robił dalej to co wcześniej (czytał ckm) było mi dobrze, kimnęłam mu się na ramieniu po raz kolejny tego dnia zasypiając przy przyjacielu. 

Przebudziłam się siedząc na tylnym fotelu samochodu mojego męża z przodu był Wiktor i Arek. Mój mąż patrzył na mnie zatroskany. 
-Gdzie jedziemy? –Spytałam przeciągając się i szybko tego żałując. 
-Do domu. 
-A możemy zajrzeć do twojej mamy?- Upewniłam się. 
-Jasne, co tylko chcesz. Czemu? –Wyraźnie się skrzywił gdy oparł łokieć na drzwiach. 
-Chcę zwolnić Wojtka.-Pogłaskałam go po dłoni, martwiła mnie ta ręka- Kleo ma rację, jest tu jeszcze żadne z chłopków nie miał wolnego dzięki niemu a zgrywa szefa. Nie życzę sobie, żeby mnie kontrolował. Nie jest moim ojcem. Poradzimy sobie we czwórkę on nie jest nam potrzebny- wyprostowałam się i spojrzałam we wsteczne lusterko. Nie było źle, sen pomógł mi pozbyć się śladów chlipania. Zadzwoniłam do taty i wyjaśniłam mu sytuację. 

Mama i Wojtek nie byli zdziwieni naszą obecnością co tylko potwierdziło moją teorię. 
-Możemy porozmawiać pułkowniku?- Spytałam po przywitaniu się z mamą. 
-No dobra- wyglądał jakby nie było mu to na rękę, wskazałam mu kierunek usiadłam w gabinecie za biurkiem taty i poprosiłam, żeby usiadł na wprost. –Co jest?- Był zniecierpliwiony. 
-Wierzę, że mamy inne priorytety jeśli chodzi o mamę i ochrona którą mi pan zapewnia tworzy konflikt interesów. Wykorzystuje Pan chłopaków żeby mnie trzymać w pętli jak wściekłego kundla, którym nie jestem. W związku z tym wierzę, że czas już żebyśmy zostali sami z chłopkami. Zorganizujemy sobie jakoś pracę, żeby mogli mieć wolne. Niech ten pobyt w Krakowie będzie jasny, chce Pan pobyć z mamą, ona jest z tego zadowolona super, nie mogę być bardziej za, ale nie udawajmy że ma to coś wspólnego ze mną i ochroną. 
-Zwolniłaś mnie właśnie? 
-Tak sądzę. 
-Wiesz jak trudno komuś załatwić ze mną taki prywatny kontrakt? –Był chyba zaskoczony, że ktoś może oznajmić mu, że nie potrzebuje jego usług. 
-Tak Pułkowniku, w związku z tym wierzę, że nie jesteśmy aż tak zagrożeni, żeby potrzebować aż tak wyszkolonego żołnierza jak Pan. –Siedział i patrzył na mnie chyba trawiąc sytuację, nie jestem pewna o co chodziło, ale raczej nie wierzył, że ktoś może tak z niego zrezygnować. Konflikt w jego głowie trwał dość długo, chyba starał się być racjonalny mimo, że wiedziałam, że tacy jak on i tata łatwiej radzą sobie z taką sytuacją ogromnym wybuchem. Pozwalałam mu się oswoić z sytuacją. –Nie ma sensu, żeby Pan mnie kontrolował, mój ojciec tego nie robi, nie robi tego mój mąż, nie pozwolę żeby robił mi to potencjalny partner mojej mamy. Żeby było jasne, nie usiłuje Pana zdyskredytować w oczach mamy. Dusi mnie Pańska kontrola i uparte dążenie do odseparowania nas na co nigdy nie pozwolę. Zachowajmy lepiej dobre stosunki prywatnie, zamiast bitew w pracy. Czy mamy zgodę? -Znów trawił, po raz kolejny powstrzymując wybuch i ucząc się bycia racjonalnym. Tata już by krzyczał że mam się dostosować do ochrony bo on nie pozwoli mi być głupią i narażać się. Wojtek właśnie przechodził lekcję samo opanowywania się. Byłam pewna, za dobrze znałam ten gatunek. 
-Dobrze, skoro tak chcesz. Nie widzę powodu, żeby nie uszanować twojej prośby. 
-Cieszę się, chciałabym żeby Pan wiedział, że doceniam szybki przyjazd i pomoc. 
-Wiem Nel. –Przytaknął mi. 
-Chce Pan pogadać z chłopakami? 
-Tak. Daj nam dziesięć minut. 
-Zgoda?- Wyciągnęłam do niego rękę. 
-Zgoda- potwierdził. 

1 komentarz:

  1. Brzmi jak klasyczny przypadek, który z pozoru wygląda śmiesznie, ale skutki mogą być poważne. Jeśli ból nie mija, warto skontrolować to ortopedycznie – urazy tkanek miękkich mogą dawać późniejsze powikłania. W takich sytuacjach pomocna bywa konsultacja w klinice ortopedii, żeby wykluczyć coś poważniejszego.

    OdpowiedzUsuń